31 sty 2011

Pierwsze pąki

Są czasopisma, które lubię czytać oraz takie, które lubię pooglądać. Stosunkowo ubogą treść "Werandy Country" rekompensują przepiękne zdjęcia. Raz na jakiś czas dla poprawy humoru lekką ręką wydaję 10 zł i potem grzeję się przy cieple wysmakowanych fotografii.

W lutowo-marcowym numerze prawdziwy powiew świeżości w fotoreportażu "Pierwsze pąki"












28 sty 2011

Kwiatki św. Franciszka według Wyspiańskiego

Szkice roślin, które Stanisław Wyspiański stworzył w latach 1896-97 posłużyły mu do wykonania niezwykłych dekoracji w kościele św. Franciszka w Krakowie. Kwiatowymi motywami udekorował on prezbiterium, transept oraz witraże. Nie obyło się oczywiście bez problemów. Zaproponowany przez Wyspiańskiego witraż przedstawiający św. Salomeę został zrealizowany tylko w części. Kwiatowe ornamenty zostały zaakceptowane przez władze kościelne, ale samą postać mniszki zastąpiono projektem Władysława Rossowskiego. Dopiero po śmierci Wyspiańskiego pojawił się w kościele witrzaż dokładnie według kartonów twórcy.
Również nie wszyscy krakowianie byli zachwyceni nowym wystrojem kościoła. Uważali, że jest zbyt prosty i za dużo w nim roślin. Wyspiański tłumaczył, że św. Franciszek upodobał sobie naturę, a skromność była jego główną cechą.


Zdjęcia: franciszkanska.pl














zdjęcia: bialczynski.wordpress.com

Najsłynniejszy witraż Wyspiańskiego


zdjęcia: szkieuka.blogspot.com







źródła: pascal.pl, wikipedia.org, zwiedzanie-krakowa.com

25 sty 2011

"Zielnik" Stanisława Wyspańskiego

Staś Wyspiański już jako mały chłopiec lubił chwasty. We wspomnieniach jego kuzyna Zenona Parvi zachowała się wspólna wyprawa po kwiaty do przyozdobienia pracowni ojca-rzeźbiarza. Staś rwał wtedy "osty, kąkole, jakieś kłujące o dziwacznych liściach zielska, ogromne trawy puszaste, pokrzywy i głóg, wszystko co tylko rosło w rowach przydrożnych lub na brzegu Wisły". Po kilku dniach jak zielska uschły i przybrały jeszcze dziwaczniejsze kształty, Staś zachwycał się nimi jeszcze bardziej i z zapałem rysował.

Do szkicowania roślin wrócił w wieku 27 lat - w bardziej systematyczny i dokładny sposób. Pracował w tym czasie nad polichromiami i projektami witraży dla Bazyliki św. Franciszka w Krakowie, w których pojawiały się motywy polskich kwiatów. Ponadto jego podupadłe w Paryżu zdrowie wymagało spokoju i łagodnego lekarstwa duchowego, jak sam to określał. Spędzał więc całe dnie wiosny i lata 1896 r. i wiosny 1987 r. na Bielanach, nad Wisłą, w olokicach Kalwarii, w krakowskim ogrodzie botanicznym - rysując.

Zachwycał się: "Malwy, dziewanny - co to za cudowne rośliny. Jakie to strzeliste kwiatów pędy, jakie to żywe, rozumne kwiaty. Najbujniejsze tych kwiatów krzaki powyrywałem z łąk i skał pod Bielanami i snop cały przyniosłem do siebie, że mji ustawiony na stole sięga warkoczami do pułapu i ocienia wszystko wokół. Jak ja lubię wśród tych kwiatów siedzieć."

Portretowanym przez siebie roślinom nadawał nowe wymyślone przez siebie nazwy (np. trzewiczki Matki Boskiej, albo wilcze łyko), lub odszukiwał nazwy ludowe, podkrakowskie. Szkice opatrywał opisami, czasami podkolorowywał kwiaty.

Wyspiański patrzył na rośliny jak na źródło motywów i inspiracji. W liście do przyjaciela Rydla pisał: "Tymczasem wycieczki na Bielany, nad Wisłę, na łąki po kwiaty i stylizowanie tychże, i od razu zastosowywanie do lamp, świeczników, kolumn, słupów, pasów, fryzów ścian", więc oglądając dziś powstały wtedy "Zielnik" nie można zapomnieć, że nie wyszedł spod palców botanika, ale secesyjnego artysty.

Nie wszystkie z 60 kartek taniego, pożółkłego papieru w rozmiarze 210 x 170 mm ze szkicami polnych roślin zachowały się do dzisiaj. Za życia artysty nie wydano "Zielnika" - jedni twierdzą, że Wyspiański nie chciał wystawiać na widok publiczny tej "osobistej przygody", inni uważają, że mimo chęci wydania rysunków jako księgi motywów zdobnicznych, po prostu się nie udało.

Dzisiaj możemy oglądać "Zielnik" na wystawach i w katalogach wystaw. Oraz - oczywiście - w internecie.


źródło: malarze.com, wyspianski.mnw.art.pl























Natanson W.: Stanisław Wyspiański Próba nowego spojrzenia. Poznań: Wydawnictwo Poznańskie 1965

21 sty 2011

Kraspedia dla minimalisty

Minimalizm jest silnym trendem obecnym w modzie i designie od dłuższego czasu. Jednak dopiero niedawno zostałam uświadomiona (polecam lekturę bloga Efekt Halo), że nie dotyczy on tylko kwestii estetycznych, ale jest całą filozofią życiową.

Jedną z zasad minimalizmu jest używanie rzeczy, które dzięki łączeniu w sobie różnych funkcji mogą zastąpić kilka innych. Ważna jest wysoka jakość, trwałość i możliwa prostota obsługi.

Dlatego przyszło mi do głowy, że kwiatem ciętym idealnym dla minimalistów jest Kraspedia kulista (Craspedia globosa). Jej żółte kwiatostany o ciekawej strukturze osadzone są na sztywnej łodydze, która pozbawiona wody zamiast więdnąć zasusza się. A piękny kanarkowy kolor zamiast blaknąć, zostaje utrwalony.

Mamy więc prostą formę, ładną, intensywną barwę i do tego niemal całkowitą bezobsługowość. Więc jeśli minimaliści w ogóle uznają takie rozpraszacze jak kwiaty cięte, to Kraspedia jest dla nich stworzona.


zdjęcie: etsy.com


zdjęcie: etsy.com


zdjęcie: thecuriouseye.blogspot.com


zdjęcie: rubypr.com/blog

13 sty 2011

Wiosenna botaniczna kolekcja H&M HOME

Jeśli jakiś motyw, wzór pojawia się w kilku miejscach w tym samym czasie, możemy już mówić o trendzie lub mikro trendzie. Zgodnie z tą zasadą ogłaszam mikro trend na wzory botaniczne na sezon wiosna/lato 2011. Po przepięknej kolekcji ubrań Stelli McCartney i nieco mniej udanej moim zdaniem Caroliny Herrery przyszedł czas na kolekcję HOME marki H&M. A jeśli jedna sieciówka coś podchwyciła, może się tego pojawić więcej...

Pierwsze przebłyski wiosennego asortymentu do dekoracji wnętrz w H&M zauważyłam na facebookowym profilu marki, ale dopiero wpis na blogu Z Potrzeby Piękna zachęcił mnie, żeby przyjrzeć się temu bliżej.

Zdjęcia: homeshoppingspy.wordpress.com, a-mad-tea-party-with-alis.blogspot.com, belledelapresse.blogspot.com, homevoyeurs.com















A tak to wygląda "na żywo"








Niestety nie zapowiada się, żeby te wzory miały przeniknąć do ubrań




Muszę przyznać, że trochę się cieszę, że te artykuły są niedostępne w Polsce, bo od razu musiałabym kupić wszystko.